poniedziałek, 14 marca 2011

Czerwony bez końca

Wczoraj minęła 15. rocznica śmierci Krzysztofa Kieślowskiego, jednego z najgenialniejszych (moim zdaniem) reżyserów polskich, a może nawet reżyserów w ogóle. W związku z powyższym oglądnęłam wczoraj 3 filmy Kieślowskiego. Zaczęłam od dwóch dokumentów, wydanych w takiej formie:

"Polska szkoła dokumentu. Krzysztof Kieślowski",
Polskie Wydawnictwo Audiowizualne
Seria opracowana przez Tadeusza Sobolewskiego,
teksty: Mikołaj Jazdon.

Wydawnictwo dwupłytowe, zawiera większość filmów dokumentalnych Kieślowskiego, m. in. filmy "Pierwsza miłość". "Siedem kobiet w różnym wieku", "Z punktu widzenia nocnego portiera". Ja oglądnęłam "Klaps" (bardzo efektowne pokazanie, jak z niczego powstaje kreacja aktorska) oraz "Gadające głowy" (uwielbiam ten film! Za każdym razem jestem zaskoczona, mimo iż oglądałam go już kilka razy!). chyba najlepszy dokument jaki kiedykolwiek widziałam. Mój ulubiony cytat z wczorajszego oglądania: "Odkąd zmieniłem zawód z humanisty na taksówkarza moje życie jest swobodniejsze" :-)

A potem nadszedł czas na długometrażową fabułę. Wczoraj padło na film "Trzy kolory: czerwony":


Wydanie, jak widać, gazetowe. Za każdym razem (oglądałam już nieskończoną ilość razy) uderza mnie co innego. Wczoraj uderzyła mnie niewinność bohaterki oraz wątek światła. Najpierw, przy spotkaniu z sędzią, zawsze słońce zachodzi, a na koniec, gdy on się zmienia, widzimy go w promieniach wschodzącego słońca. Zauważyłam również, że w jednej scenie, gdy sędzia siedzi w półmroku i rozmawia z Valentine wygląda całkiem jak Auguste, adwokat. Istotne są również imiona: Valentine, Auguste...
Film ma mnóstwo mniej lub bardziej ukrytych symboli, nawiązań, aluzji i metafor. Mimo swej lekkości i kameralności uderza niesłychanie precyzyjną konstrukcją. Nic tam nie jest nieistotne, nic nie ma znaczenia drugorzędnego. Myślę, że nigdy nie odkryję całej jego głębi.
Piękny film, piękne emocje, piękne myśli, piękne spotkanie. Dziękuję Ci Krzysztofie tam, gdzie jesteś - w największym teatrze świata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz